Język cierni. Opowieści snute o północy i niebezpieczna magia - Leigh Bardugo

Język cierni. Opowieści snute o północy i niebezpieczna magia - Leigh Bardugo

Dzisiaj krótko i na temat.
Jestem prostym człowiekiem. Widzę że wyszła nowa książka Bardugo - kupuję w ciemno.
Przyznaję się bez bicia! Kupiłam tę książkę z dwóch konkretnych powodów:

1. bo to piękne, ilustrowane wydanie
2. bo Leigh Bardugo

W momencie gdy klikałam KUP na stronie jednej z księgarni internetowych, nie miałam pojęcia o czym jest ta książka. Wiedziałam tylko że jest to książka należąca do świata z "Szóstki wron" i "Trylogii Griszy" co po prostu oznaczało że ja MUSZĘ ją mieć.


"Język cierni" to zbiór kilku baśni, które jak rozumiem możemy uznać że były czytane dzieciom w wykreowanym przez autorkę świecie. Mamy do czynienia z sześcioma pięknymi i oczywiście pouczającymi przypowieściami, które uzupełnione są PRZEPIĘKNYMI ilustracjami. Mogłabym rozpływać się nad tym wydaniem godzinami. Obrazki znajdują się dosłownie na każdej stronie. KAŻDEJ. Wiecie jak to czasem jest, niby książka jest ilustrowana a potem okazuje się, że mamy do czynienia z 8 ilustracjami na całe 400 stron...
W tym wypadku podczas czytania konkretnych przypowieści obrazki z każdą kolejną stroną coraz bardziej wypełniają brzegi kartek po to aby na samym końcu połączyć się i przedstawić nam obraz 'podsumowujący' całą historię.

Każda baśń ma swój odrębny klimat i barwnych bohaterów. Mamy do czynienia z Aymą - brzydką dziewczyną która była szpetna ale bardzo odważna i bystra dzięki czemu zjednała sobie potwora z lasu. Kolejnym bohaterem jest list który potrafił wykaraskać się z każdej opresji ale zgubiło go jego dobre serce. Poznamy również Wiedźmę która swoimi zdolnościami kulinarnymi potrafiła ukoić zbolałe dusze odwiedzających ją ludzi.


Yeva natomiast była nie tylko onieśmielająco piękna ale również nieskończenie dobre czego nie dostrzegał jej pazerny ojciec więc mimo iż cieszyła się zainteresowaniem wielu zalotników - oddała serce strumykowi.
Przedostatnia opowieść bardzo przypominała mi "Dziadka do orzechów" ale drobnym z twistem fantasy.
Na sam koniec zostawiona najdłuższą historię - o dwóch syrenach które z największych rywalek stały się najlepszymi przyjaciółkami. Bardzo ciekawa historia opowiadająca o przyjaźni, zdradzie i ambicji.
Nie jestem nawet w stanie wybrać swojej ulubionej - w każdej było to "coś" i nie nudziłam się ani przez chwilkę.
Myślę że fani poprzednich książek autorki będą usatysfakcjonowani. Jednocześnie uważam że jeśli jeszcze nie mieliście styczności z Leigh Bardugo a nie koniecznie macie ochotę rzucać się na głęboką wodę i sięgać na przykład po trylogię to taki zbiór baśni będzie świetnym początkiem wspaniałej przygody :)


Koniecznie dajcie znać czy mieliście już styczność z tą autorką!

Przybij 5! Ulubione trylogie/cykle/sagi bla bla bla...

Przybij 5! Ulubione trylogie/cykle/sagi bla bla bla...

Nastał czas na kolejna odsłonę serii "Przybij 5!" i tym razem zabieram Was na wycieczkę po moich ulubionych 'tasiemcach'. Znamy się już jakiś czas - znamy nie? Ale wydaje mi się, że jest coś czego możecie jeszcze o mnie nie wiedzieć - nie przepadam za seriami książkowymi. Do tego zawsze staram się czekać aż wszystkie tomy zostaną wydane i dopiero wtedy zabieram się za czytanie. Nie dla mnie czekanie latami na kontynuację. Wszystkie serie przechodzą wnikliwą analizę zanim zdecyduje się poświęcić im kawałek mojego życia - czy to oznacza że mam problem z zaangażowaniem? ;)
Był taki czas, że miałam wrażenie że dosłownie każda książka która wychodzi jest częścią jakiejś trylogii. Potem autorów zaczęło ponosić i z niejasnych dla mnie przyczyn zaczęli uznawać że ich opowieści są na tyle ciekawe że trzeba je rozwlekać na 5, 6 lub nawet 7 tomów (takie cuda jak "Pretty Little Liars" kompletnie pomijam bo ta seria ma 8742485 części). Oczywiście poniższa lista jest dowodem na to że czasem warto zdecydować się na coś więcej niż jednotomówka bo można odkryć nowy, niezwykły świat i pomieszkać w nim przez chwilę.
Celowo pomijam Harrego Pottera bo jest miłością mojego życia i znajduje się poza konkurencją! :)


1. Igrzyska Śmierci - Suzanne Collins
Na tą serię trafiłam dzięki ekranizacji - byłam z chłopakiem w centrum handlowym i postanowiliśmy iść spontanicznie na "coś" do kina. Tym czymś okazały się "Igrzyska Śmierci" (pamiętacie te czasy kiedy nikt nie wiedział kim jest Jennifer Lawrence? :D) które bardzo mi się spodobały więc czym prędzej sięgnęłam po książki. Przeczytałam całą trylogię w 3 dni i byłam zachwycona. To było moje pierwsze spotkanie z klimatem dystopii i bardzo ciesze się, że zaczęłam właśnie od  "Igrzysk" bo mam wrażenie że inne serie to już nie to samo ;)
Koniecznie muszę wspomnieć, że ja byłam kompletnie usatysfakcjonowana (nie, nie udało mi się napisać tego dobrze za pierwszym razem) zakończeniem bo bardzo lubiłam Peetę ale jak już wiecie ja mam ogromną słabość do takich ewidentnie dobrych postaci. Peeta to taki kochany, grzeczny i oddany chłopak. Gale tez był OK ale tak na prawdę to nie ma go za wiele na stronach książki więc nawet nie ma kiedy zżyć się z jego postacią.
#TeamPeeta !!

2. Saga Pieśni Lodu i Ognia - George R. R. Martin
Aka"Gra o tron" bo wiele osób tak właśnie kojarzy tą sagę. W tym wypadku przyznaje się bez bicia - najpierw był serial. Ale tylko pierwszy sezon! Znajomi polecali mi go wręcz na siłę, a ja byłam przekonana że to nie moje klimaty - jacyś rycerze? smoki? Litości, nie będę tego oglądać
Więc się skusiłam iii... obejrzałam cały sezon na raz bo nie mogłam się oderwać.
Z resztą podobnie było z książkami, mam wrażenie że przeczytałam całość w ciągu tygodnia i potem miałam największego książkowego kaca na świecie. Trochę dlatego, że to był koniec przygody z Westeros, trochę dlatego że kontynuacja nie była nawet w połowie gotowa. Swoją drogą - myślicie że dożyjemy "Wichrów Zimy"? Ja powoli godzę się z tym że nie będzie mi dane przeczytać tej sagi do końca. Chyba żadna seria nie wywołała u mnie tylu emocji. Do śmierci będę pamiętać, że o Czerwonym Weselu czytałam w pociągu, miałam taką minę że mężczyzna siedzący na przeciwko zapytał czy wszystko ze mną w porządku bo wyglądam na zdenerwowaną - NO HALO! Właśnie wykończyli jedną z moich dwóch ulubionych postaci! R.I.P Rob :(
Drugą od samego początku był Jon - zanim to stało się modne. 
Biedny taki, nikt go nie kochał, pojechał na Mur i nikt nawet nie próbował go zatrzymać! Poruszył moje zlodowaciałe serduszko. Z resztą w przypadku SPLiO ciężko o ulubionego bohatera bo książki są przepełnione świetnymi postaciami, które bardzo ewoluują na naszych oczach.
Poza tym valar morghulis - all men must die, lepiej się nie przywiązywać.

3. Saga Księżycowa - Marissa Meyer
Nikt z nas tu obecnych nie ma tyle czasu i życia ile trzeba żebym opisała jak bardzo uwielbiam tą serię. Oczywiście natrafiłam na nią dzięki zagranicznym youtuberom którzy wychwalali te książki pod niebiosa - mieli rację. Jak tylko usłyszałam że jest to seria retellingów znanych i lubianych baśni - byłam kupiona bo jak powszechnie wiadomo mentalnie mam 10 lat. Idąc po kolei poznajemy nowe wersje Kopciuszka, Czerwonego Kapturka, Roszpunki oraz Królewny Śnieżki. Do kompletu wyszła jeszcze krótka, uzupełniająca nowela o Złej Królowej z Królewny Śnieżki – która również jest rewelacyjna. Wszystko jest utrzymane w klimacie fantasy, odrobiny dystopii, szczypty sci-fi. W każdym tomie główne skrzypce grają inni bohaterowie ale ich losy się przeplatają aż do ostatniego tomu w którym łączą swoje siły.
W listopadzie Wydawnictwo Papierowy Księżyc wypuściło pierwszą część serii „Cinder” w twardej oprawie, z piękną oryginalną okładką <3 Seria była wypuszczona wcześniej przez inne wydawnictwo ale tylko do II tomu, potem została wstrzymana. Skuście się bo warto!


4. Trylogia Griszy - Leigh Bardugo
Podobała się Wam "Szóstka wron"? Jeśli podobnie jak ja, totalnie poddaliście się urokowi Kaza i jego ekipy to jest to dla pozycja obowiązkowa! Bardzo rzadko zdarza się, że chciałabym żeby jakaś seria miała WIĘCEJ tomów a w tym przypadku tak było, strrrasznie nie chciałam żeby ta przygoda dobiegła końca :( Ja możecie się domyślać, tym razem zagłębiamy się w świat Grisz...ów? Griszych? (lol), czyli ludzi posiadających niezwykłe 'magiczne' moce. Ogromnym plusem tej serii postać Aliny, a musicie wiedzieć że w 98% przypadków jeśli coś mnie denerwuje w książce jest to zawsze główna bohaterka. Nie tym razem. Alina nie była za ładna i zdawała sobie z tego sprawę, co więcej reszta ludzi też o tym wiedziała - nie było motywu kiedy wmawia się nam że dziewczyna jest "szarą myszką" a jakimś cudem okazuje się najpiękniejszą kobietą na Ziemi. Dodatkowo Alina postępuje... LOGICZNIE, za co w tej chwili powinnam wręczyć jej medal bo to sprawia że staje się Królową Głównych Bohaterek. Nie jest przesadnie odważna ani przesadnie głupia. Owszem - popełnia błędy ale to tylko sprawia że wydaj się bardziej realna, podobnie jak reszta bohaterów. Przez serie przewija się kilka schematów ale konstrukcja historii była na tyle dobra że na prawdę nie razi to w oczy :)

5. Diabelskie Maszyny - Cassandra Clare
To było moje pierwsze spotkanie z Cassandrą Clare i bardzo się ciesze że nie zaczęłam od Darów Anioła bo możliwe że nie sięgnęłabym już po nic więcej. Nie żeby 'Dary' mi się nie podobały - były bardzo OK ale moim zdaniem cała historia została sztucznie rozciągnięta a tomów było stanowczo za dużo. Za to Diabelskie Maszyny był wszystkim czego mi było trzeba - nowy ciekawy świat, akcja osadzona w XIX-wiecznym Londynie oraz jeden z lepiej rozpisanych trójkątów miłosnych z jakimi się spotkałam. Mamy dwójkę przyjaciół - panowie są tak rożni od siebie jak to tylko możliwe, ogień i woda. Zarówno Will jak i Jem są świetnie wykreowani a ich relacje z Tessą  są na tyle ciekawe że pierwszy raz w moim czytelniczym życiu nie wiedziałam komu kibicować! Do tego końcówka trylogii wbiło mnie w fotel i uważam, że inni autorzy mogliby brać przykład z Clare bo co jak co, ale potrafi w epicki i satysfakcjonujący sposób zakończyć serię.
Z jednej strony chciałabym zobaczyć film bądź serial na podstawie tych książek ale w drugiej wiem że nikt nie jest w stanie zrobić tego wystarczająco dobrze... Tym bardziej że po moich doświadczeniach z filmową i serialową wersją Darów Anioła która jest po prostu obrazą dla fanów serii (w obu przypadkach aktor grający Jace'a jest ŻARTEM), nie mam ochoty żeby ktoś perfidnie bezcześcił Diabelskie Maszyny.
Też czekacie na te piękne wydania od Wydawnictwa MAG? *.*


Jeśli macie jakąś ukochaną serię i uważacie że absolutnie każdy na świecie powinien ją przeczytać to podzielcie się tytułem w komentarzach, z chęcią zabiorę się za jakąś petardę!


Wieża - Daniel O'Malley, zaskakujący debiut

Wieża - Daniel O'Malley, zaskakujący debiut


Chciałam przyjść do Was z recenzją tej książki dawno temu ale nie mogłam wygrzebać się z czytelniczych zaległości  ale oto jestem! Nadszedł czas na debiut Daniela O'Malleya - pierwsza część serii "Z Archiwum Checquy" (Goodreads mówi że to dylogia ale nie wiem ile w tym prawdy)
Dzisiaj książka dość niezwykła, bo przyznam, że młoda już nie jestem - trochę w życiu widziałam ale taka książka trafiła w moje ręce po raz pierwszy. Kryminał fantasy? Tego jeszcze u mnie nie było.

Na samym początku poznajemy naszą główna bohaterkę Myfawny (nie, normalne imiona w książkach są passe) która jakby... nie do końca jest sobą. Dziewczyna budzi się wśród martwych ciał, nie pamięta kim jest, co tu robi i co się właściwie stało. Okazuje się, że pełni ona funkcję Wieży w organizacji chroniącej świat przed nadprzyrodzonymi i nadnaturalnymi zjawiskami - Checquy. Na szczęście trafiła się nam bystra bohaterka, która w odpowiednim momencie napisała serię listów do "przyszłej" siebie, tłumacząc kim jest, czym się zajmuje i co mogło sprawić że ktoś zapragnął jej milczenia. 
Myfawny którą poznajemy jest cyniczna, zadziorna i pewna siebie - zupełnie inna niż kobieta która zamieszkiwała to ciało przed utratą pamięci. Ku mojemu zdziwieniu, nikt z ludzi z którymi bohaterka wchodzi w interakcję zdaje się nie zauważać że tak na prawdę ma do czynienia z zupełnie inną osobą. Ale na pewne elementy można przymknąć oko, ponieważ:
1. Jest to debiut autora
2. W książce tyle się dzieję i tak trzyma w napięciu że nie ma kiedy zwrócić uwagi na niedociągnięcia ;)
Organizacja Checqua jest wykreowana po mistrzowsku, mamy króla i królowa, gońców, pionki oraz wieże - przypomina wam to coś? Dokładnie tak - szachy. Przyznacie że to genialny pomysł, prawda?


Wiemy że osobą której zależało na śmierci Myfawny jest ktoś z jej współpracowników - ale kto?
Ja stawiałam na drugą Wieżę, która dzieli jeden umysł z czterema ciałami oraz kobietę która jest zdolna przedrzeć się do snów - czy miałam rację?  
Może to być dosłownie każdy ale nasza bohaterka musi jednocześnie udawać że wie kim jest i co robi oraz rozwikłać zagadkę utraty swojej pamięci. Żeby nie było zbyt łatwo - na to wszystko pojawia się siostra Myfawny której kobieta nie widziała od momentu gdy rodzice oddali ją do Organizacji ze względu na jej nadprzyrodzone moce.
Ale że co? Nie wspominałam że nasza bohaterka może dotykiem manipulować i sterować ludzką wolą, odczytywać myśli i praktycznie rozpuścić człowieka od środka? Może i to jeszcze jak!
Elementy fantastyki świetnie przeplatają się z zagadką kryminalną, do tego pamiętajcie że główna bohaterka straciła pamięć nie bez przyczyny - wiedziała zbyt wiele. O czym?
Musicie przeczytać żeby się dowiedzieć, nie mogę zdradzić Wam wszystkiego!

Jestem bardzo mile zaskoczona tą książką, jest to gatunek po który normalnie nigdy bym nie sięgnęła a teraz wiem ile mogłabym stracić. Świat w którym osadzona jest akcja, intrygi, kreacje bohaterów - to wszystko sprawiło że nie miałam ochoty na zakończenie przygody z "Wieżą".
Wiem że wśród Was jest wielu miłośników kryminałów - na prawdę zachęcam do sięgnięcia po tą książkę nawet jeśli wydaje się Wam że to nie do końca klimaty które lubicie. Ja osobiście nie jestem  wielką fanką kryminałów ale historia Myfawny wciągnęła mnie na tyle że nie mogę doczekać się kolejnej części (dlatego właśnie zawsze czekam aż seria jest wydana w całości!) ze świata Checquy.
Mroczny klimat który towarzyszy nam od pierwszej strony pozwala w pełni wczuć się w akcję która nie zwalnia ani na chwilę - ja jestem kompletnie oczarowana.


Za możliwość przedpremierowego przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc


PODSUMOWANIE LISTOPADA

PODSUMOWANIE LISTOPADA


Jestem osobą która naprawdę lubi jesień. Wiatry, deszcze, pochmurne niebo - idealnie. Nie znoszę lata i upałów a na słońce reaguje sykiem niczym wampir. No i wszystko fajnie ALE listopad w tym roku był jakiś koszmarny. Nie miałam na nic ani siły ani ochoty, mogłabym spać całymi dniami i w ogóle wszystko mnie jakoś drażniło... W dodatku praktycznie na początku miesiąca dopadło mnie reading slump z którego nie mogłam wygrzebać się przez ponad 2 tygodnie.
Gdyby nie nagły powrót weny i energii do życia to dzisiaj przywitałabym Was maksymalnie 4 pozycjami ale jakimś cudem przez kilka ostatnich dni listopada nadrobiłam 'zaległości'.
Tym razem miesiąc zamykam z 9 książkami na koncie ale na szczęście przed nami grudzień i Święta które UWIELBIAM więc już nic innego nie jest ważne :)


Zaina - Wanda Szymanowska
Recenzja na blogu : ZAINA
Bardzo krótka książeczka, która przedstawia historię małej emigrantki próbującej zaaklimatyzować się w nowym kraju. Prosta w przekazie opowieść o tolerancji i o tym jak łatwo jest zmanipulować dziecięcy umysł. Warto poświęcić te pół godziny aby zapoznać się z historią Zainy.

Ósmy cud świata - Magdalena Witkiewicz
Po raz kolejny skusiłam się na audiobooka i po raz kolejny ciesze się, że nie kupiłam tej książki w formie papierowej bo nie dałabym rady skończyć jej w tej formie. Historia nadawała się w sam raz do umilania czasu podczas odkurzania ale poddałabym się gdybym miała skupić na niej 100% swojej uwagi. Niestety ale moje podejścia do polskich autorów zazwyczaj kończą się fiaskiem i w tym przypadku było podobnie.
Główna bohaterka jest karierowiczką która nie ma czasu na związki a że zegar biologiczny tyka, instynkt macierzyński się budzi - zaczyna powoli rozglądać się za potencjalnym tatusiem dla swojego dziecka. Pakuje się w romans ze swoim szefem, który zaczyna się angażować a ona tak na prawdę marnuje jego czas bo jest wybitną egoistką. Pewnego razu jedzie na wycieczkę do Wietnamu gdzie przypadkiem poznaje mężczyznę swojego życia który naturalnie ma skomplikowaną przeszłość. Dzięki temu że bohaterowie działają wbrew logice i ze sobą nie rozmawiają mamy wątpliwą przyjemność śledzenia cyrku który się między nimi odstawia. Nie polecam i na pewno nie sięgnę już po tę autorkę.

Historia Pszczół - Maja Lunde
Recenzja na blogu: HISTORIA PSZCZÓŁ
Książka która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i otworzyła mi oczy na problem o istnieniu którego nie miałam do końca pojęcia. Akcję śledzimy z trzech rożnych perspektyw oddzielonych od siebie sporym odstępem czasu. Wiem że część z Was bała się że to bardzo naukowa pozycja, która bardzo skupia się na problemie wymierania pszczół ale przysięgam że tak nie jest - poznajemy ciekawych bohaterów a książkę czyta się jednym tchem.

Muminki/Dolina Muminków w listopadzie - Tove Jansson
Recenzja na blogu: MUMINKI
Czy trzeba dodawać coś więcej? Moje ukochane Muminki w końcu przeczytane w całości! Już teraz wiem, że do niektórych opowiadań będę wracać co jakiś czas bo tworzą klimat którego na próżno szukać w innych książkach - nawet w tych dla dzieci ;)

Woda, która niesie ciszę - Brittany C. Cherry
Recenzja na blogu: WODA, KTÓRA NIESIE CISZĘ
Okazuje się, że obyczajówka z mocnym wątkiem romantycznym może być napisana dobrze. Nie chcę nazywać tej książki romansem bo to ani nie kojarzy się dobrze ani nie jest do końca prawdą. Ciesze się, że dałam Brittany C. Cherry drugą szansę bo teraz uważam ją za jedną z lepszych autorek w swoim gatunku.

Kolekcja nietypowych zdarzeń - Tom Hanks
Recenzja na blogu: KOLEKCJA NIETYPOWYCH ZDARZEŃ
Dawno nie byłam tak mile zaskoczona! Uwielbiam zbiory opowiadań a ten zapadnie mi w pamieć na bardzo długo. Mam ogromną nadzieję że to nie ostatnia książka która wyszła spod ręki Toma Hanksa bo o ile bardzo lubię go jako aktora i zawsze będę oglądać każdy film w którym wystąpi to liczę na to że zrobi furorę jako autor.

Charlie i wielka szklana winda - Roald Dahl
Druga część "Charliego i Fabryki Czekolady" była równie przyjemna i... równie dziwna. O ile ekranizacje dzieł Dahla są zawsze bardzo barwne i wesołe (Oglądaliście "Matyldę"? To tez jego!) to literackie pierwowzory są nieco niepokojące i chwilami dość mroczne jak na pozycje dla dzieci. Pomijam fakt że możemy tam dopatrzeć się zwrotów typu "ty debilu" czy "co za idiota" ale sama treść jest bardzo chaotyczna i specyficzna. Dahla trzeba po prostu lubić - dla mnie jest takim Timem Burtonem literatury dziecięcej.


Morderstwo w Orient Expressie - Agatha Christie
Od lat obiecywałam sobie, że w końcu sięgnę po klasykę gatunku, a dla mnie w tej kategorii zaraz obok Sherlocka Holmesa są powieści Agathy Christie i jej słynny Herkules Poirot. Jak zapewne wiecie - dość niedawno do kin weszła nowa ekranizacja "Morderstwa w Orient Expressie" ale naturalnie postanowiłam że najpierw przeczytam książkę a później skoczę na film.
Byłam bardzo mile zaskoczona, książka była krótka dzięki czemu oszczędzono nam zbędnych opisów i lania wody. Historia została podzielona na trzy części : wstęp/zbrodnia, śledztwo i rozwikłanie zagadki. Przez cały czas głowiłam się kto jest mordercą a zakończenie przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Na pewno jeszcze nie raz sięgnę po powieści tej autorki.

Podtrzymując wrzechświat - Jennifer Niven
Mimo swojego podeszłego wieku bardzo lubię raz na jakiś czas sięgnąć po jakąś DOBRĄ młodzieżówkę, których niestety z roku na rok jest coraz mniej. Na szczęście tym razem trafiłam w 10 :)
W "Podtrzymując wszechświat" poznajemy historię dwójki nastolatków którzy na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego - Libby ze względów osobistych doprowadziła się do skrajnej otyłości i w pamięci wielu na zawsze pozostanie "tą nastolatką którą do szpitala wyciągano dźwigiem". Natomiast Jack choruje na prozopagnozję - niezwykle rzadką chorobę która uniemożliwia zapamiętywanie ludzkich twarzy. Chłopak nie pamięta twarzy rodziców, braci ani własnej dziewczyny co przysparza mu wielu kłopotów.
W pewnym momencie losy tej dwójki przecinają się, a my otrzymujemy ujmującą historię o przyjaźni, tolerancji i zrozumieniu.


NAJLEPSZA KSIĄŻKA: 
Kolekcja nietypowych zdarzeń - Tom Hanks

NAJSŁABSZA KSIĄŻKA:
Ósmy cud świata - Magdalena Witkiewicz

Czytaliście którąś z wymienionych przeze mnie książek? Dajcie znać jak się Wam podobało.
A może macie którąś w planach?
Kolekcja nietypowych zdarzeń - Tom Hanks, bardzo miłe zaskoczenie

Kolekcja nietypowych zdarzeń - Tom Hanks, bardzo miłe zaskoczenie


Nie macie wrażenia, że ta książka miała dość słabą reklamę? Pamiętam jak Paula Hawkins wychodziła ze swoją debiutancką powieścią "Dziewczyna z pociągu" i o tej książce był głośno WSZĘDZIE. Na stronach wszystkich księgarń internetowych, na facebooku, na YouTube a wtedy Hawkins była autorką o której nikt wcześniej nie słyszał. Tymczasem Tom Hanks - jeden z najpopularniejszych aktorów na świecie wydaje książkę i ledwo było o tym słychać, nie wiem czy tak miało to wyglądać marketingowo ale trochę mi szkoda bo uważam że więcej osób powinno dowiedzieć się o tej książce.
Jak tylko usłyszałam że jeden z moich ulubionych aktorów (1. Leonadro DiCaprio 2. Tom Hanks 3. Jim Carrey) wydaje książkę to wiedziałam, że niezależnie od czegokolwiek - będę ją mieć. Oczywiście że miałam obawy bo wiemy jak to potrafi wyglądać gdy aktorzy czy muzycy... lub youtuberzy zabierają się za pisanie książek - koślawo. Nie oczekiwałam więc cudów, bo Hanks jest wybitnym aktorem a nie pisarzem - jednocześnie BARDZO nie chciałam żeby ta książka była jakimś żenującym tworem.
Możecie teraz odetchnąć z ulgą - jest dobrze.
Oczywiście nie jest to pozycja dla każdego, przede wszystkim dlatego że jest to zbiór opowiadań a wiem że nie każdemu do gustu przypadnie taka krótka forma literacka. Ja osobiście zbiory opowiadań bardzo lubię bo można autora poznać z wielu różnych perspektyw. Jeszcze bardziej lubię takie zbiory które tworzone są przez kilku rożnych autorów, zawsze wtedy udaje mi się przeczytać dzieło kogoś po kogo normalnie nie sięgnęłabym sama z siebie.


"Kolekcja nietypowych zdarzeń" to zbiór dość melancholijnych opowiadań, utrzymanych w klimacie retro. Akcja toczy się dość leniwie i bez większych zwrotów akcji ale takie tempo buduje odpowiednią atmosferę. W końcu to nie kryminał czy thriller, czytelnik nie ma być trzymany w napięciu – wręcz przeciwnie, mam wrażenie że lektura miała wpływ relaksacyjny.
Podczas czytania poznajemy historię byłego żołnierza, wznoszącej się gwiazdy kina, pary która wyniszcza się nawzajem, chłopca który spędza wyjątkowy weekend z mamą oraz wiele, wiele innych. Mamy wątki miłosne, przenoszenie się w czasie, retrospekcje – jedno z opowiadań jest nawet w formie dramatu. Z każdej historii bije wręcz dojrzałość autora i jego życiowe doświadczenie, wydaje mi się że Tom Hanks pisał przez lata ‘do szuflady’ bo ma na prawdę porządny warsztat.

Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że niektóre z opowiadań spodobały mi się na tyle że chciałabym zobaczyć je w formie porządnej powieścią a nie tylko krótkiego opowiadanka.
Nie żeby wiek odgrywał tu jakiekolwiek znaczenie, bo nie wierzę w przedziały wiekowe jeśli chodzi o czytanie książek ale mam wrażenie że te opowiadania mogą być zbyt poważne dla młodszego czytelnika i w pełni zrozumiem jeśli zostaną uznane za ‘nudne’.

Koniec końców uważam, że to świetny debiut Toma Hanksa jako autora i mam nadzieję że nie jest to ostatnia książka którą wyda. Teraz marzy mi się jakaś powieść, myślę że Hanks jest na to w pełni gotowy :)

Woda, która niesie ciszę - Brittany C. Cherry, padam na kolana i błagam o wybaczenie!

Woda, która niesie ciszę - Brittany C. Cherry, padam na kolana i błagam o wybaczenie!


Jeszcze w poprzednim poście żaliłam się Wam, że mam czytelniczy zastój i nie mogę się za nic zabrać - tego samego dnia przysiadłam do "Wody, która niesie cisze" i... przeczytałam ją NA RAZ. Nie wiem czy taki bieg wydarzeń miał miejsce bo po prostu wycierpiałam swoje i 'był czas' czy książki Brittany Cherry mają jakąś magiczną moc ale czuje się odczarowana! Jednocześnie, żeby oddać autorce sprawiedliwość przyszłam tutaj żeby ją przeprosić bo nie byłam zachwycona naszym pierwszym spotkaniem...

Brittany, moja droga wybacz że w Ciebie zwątpiłam, wybacz że oczerniałam Cię przed każdą napotkaną osobą i wybacz że poinformowałam cały internet o tym jak beznadzieja była książka "Kochając Pana Danielsa" ale jako Twoja nowa przyjaciółka muszę być z Tobą szczera bo dałaś ciała. Mam nadzieje że moje działania nie będą negatywnie rzutować na naszą dalszą współpracę, choć zrozumiem jeśli będziesz się gniewać. Tymczasem życzę Ci dalszych sukcesów i obiecuję przeczytać wszystkie książki z serii "Żywioły".
Twoja na zawsze,
Anna

No. Zrobiłam co mogłam moi drodzy, teraz wszystko w rękach Brittany :)
Jeszcze we wrześniu ktoś bardzo ale to BARDZO zachwalał "Kochając Pana Danielsa" na Instagramie, komentarze również były wybitnie pozytywne więc postanowiłam się skusić i... to NIE była rewelacyjna książka. Po prostu nie. Nie była również zła - była najzwyklejszym w świecie pierdołowatym romansidłem który z 'wielką historią miłosną' ma tyle wspólnego co ja z Beyonce. Dla tych co nie wiedzą jak wyglądam dodam że NIC (chociaż obie lubimy śpiewać to tylko jedna potrafi).
Nie kryłam swojego niezadowolenia bo słyszała wiele dobrego o tej autorce, w tym czasie Cherry była nawet u nas na Targach Książki więc zachwytom nie było końca. Fanki autorki poleciły mi zabrać się za dowolną część "Żywiołów", a w związku z tym że jestem bardzo łaskawa (i skromna) to postanowiłam dać jej drugą szansę. Tak się złożyło że posiadałam całą tą serię w formie ebooków ale byłam przekonana że to jest jedna długa historia podzielona na tomy, a tu niespodzianka - każda książka jest o innych bohaterach. Padło na "Wodę, która niesie ciszę" i bardzo się z tego powodu cieszę bo była strzałem w 10!

Głównymi bohaterami są Maggie i Brooks, dwójka przyjaciół którzy znają się od kiedy na chleb mówili bep a trzymanie się za ręce było największym obciachem na świecie. W skutek niezwykle traumatycznych zdarzeń Maggie będąc małą dziewczynką przestaje mówić i... wychodzić z domu. Jej milczenie ma ogromny wpływ na wszystkich członków rodziny - jedni próbują sobie z tym radzić, inni są zagubieni i nie potrafią się z tym pogodzić, a jeszcze inni jak jej młodsza siostra Cheryl są straszliwie poirytowani tym faktem i obarczają Maggie winą za całe zło na Ziemi.
Jedną z osób które niezależnie od wszystkiego stoją u jej boku jest Brooks - naturalnie chłopak jest jak MARZENIE <3 Pewny siebie, zabójczo przystojny, zabawny, wrażliwy, śpiewa i gra na gitarze, dosłowne rozumie swoją przyjaciółkę bez słów... mówiłam już że jest zabójczo przystojny?
"Woda, która niesie cisze" opowiada nam historię ich przyjaźni i chyba nie będzie wielkim spoilerem jeśli zdradzę że nie TYLKO przyjaźni. Będą wzloty i upadki, śmiech i łzy a to wszystko jest napisane... dobrze. Tak dobrze, że aż zrobiło mi się ciepło na serduszku jak czytałam - a wiecie że nie pozwalam na to zbyt często bo wtedy topi się lód który je otacza ;)


Maggie mimo swoich wad kompletnie mnie nie irytowała, do tego autorka zastosowała jeden z najlepiej działających manewrów pisarskich - główna bohaterka KOCHA książki. Będąc 'uwięzioną' w domu, książki są jej jedynym oknem na świat, jedyną odskocznią od rzeczywistości przez co na kartach powieści zostaje nam przedstawione kilka ulubionych tytułów Maggie - swoją drogą wszystkie z nich czytałam i również uważam że są GENIALNE, nic więc dziwnego w tym że od razu się polubiłyśmy. Jednym z ciekawszych wątków jest również relacja Maggie z ojcem który wspiera ją całym sercem i każdego dnia jej o tym przypomina. Z niejasnych dla mnie przyczyn zawsze bardzo wzruszają mnie relacje ojców z córkami w książkach, nie żebym miała jakiś problem - mój tata jest super ;)
No i na koniec Brooks. Czytaliście może "Promyczka"? Jeśli tak to Brooks jest takim odpowiednikiem Gusa - idealny przyjaciel, cudowny chłopak, dobry człowiek.

Podsumowując książka bardzo mi się podobała, oczywiście że nie jest to jakaś ambitna literatura bo koniec końców jest to romans ale romans DOBRY. Nie oczekiwałam niczego rewelacyjnego a otrzymałam książkę pokroju Colleen Hoover jak nie lepszą. Byłam przekonana że to będzie tylko zwykłe, rozwleczone romansidło i bardzo się myliłam. Dlatego właśnie zawsze staram się dać autorom drugą szansę, wiadomo że nie ma autora który wszystkie książki ma 10/10, czasem po prostu trafi się albo na coś słabszego albo na coś co po prostu nie odpowiadam naszym gustom.

Ja już wiem, że na pewno sięgnę po inne książki autorki - a wy? Czytaliście coś Brittany C. Cherry?
Z chęcią również dowiem się czy wy daliście jakiemuś autorowi drugą szanse i to całkowicie zmieniło wasze zdanie na jego temat.


Zapraszam Was na mojego:
INSTAGRAMA i FACEBOOKA
Dramaty introwertyka czyli gorzkie żale #1 Reading slump atakuje!

Dramaty introwertyka czyli gorzkie żale #1 Reading slump atakuje!

Jeśli tytuł posta kompletnie nic Wam nie mówi - nie martwcie się, wszystko z Wami w porządku. Postanowiłam rozpocząć mini serię w której sobie trochę ponarzekam, coś polecę i ogólnie będę się mądrzyć na mniej ważne tematy. Jako, że jestem człowiekiem szczęśliwym (na tyle na ile moja czarna, przesiąknięta mrokiem dusza może być szczęśliwa) to praktycznie wszystkie moje problemy zaliczają się do kategorii "problemów pierwszego świata". W wolnym tłumaczeniu oznacza to, że dzieci w Afryce głodują, w Syrii jest wojna, w USA wybory wygrał Trump a ja będę sobie tutaj płakać nad tym, że nie mam weny na robienie zdjęć na instagramka. 
Mamy coś wspólnego? Super, rozgość się i czuj się jak u siebie w domu.


Czytelniczy kac czy reading slump?
Nie chce mi się czytać. Tak! Powiedziałam to na głos! W tym momencie mamy 25 listopada a ja na swoim koncie w tym miesiącu mam 4 książki... Dla przypomnienia dodam że w październiku było ich 11 i jest to jak na mnie dość standardowa ilość. Nie mam pojęcia co się stało - na dojrzewanie już za późno, na przekwitanie jeszcze za wcześnie więc chyba po prostu przepoczwarzam się w coś paskudnego. Taki stan rzeczy nakłonił mnie do sięgnięcia po "Muminki" które miały być na rozruch - nie wyszło. W takich przypadkach zazwyczaj sięgam po "Harrego Pottera i cokolwiek" ale na początku roku przeczytałam całą serię... a półki uginają mi się od książek których nie czytałam jeszcze 478931 razy. Bezapelacyjnie mam reading slump, który po polsku jest... no właśnie, czym? Czytelniczym zastojem? Bo na pewno nie czytelniczym kacem jak go niektórzy nazywają. Ja rozumiem to tak: kac książkowy występuje wtedy kiedy nie możemy się 'podnieść' po przeczytaniu książki, która wywarła na nas ogromne wrażenie, wzbudziła silne emocje i przez to nie jesteśmy w stanie tak po prostu o niej zapomnieć i sięgnąć po kolejną pozycję (dajcie mi chwilę na pochlipanie nad "Bez serca" - Marissy Meyer) Natomiast reading slump jest wielkim, tłustym wrzodem na tyłku którego nie możemy się pozbyć. Chcemy. BARDZO! Ale czasami nie ma rady - trzeba przeczekać. Obejrzeć jakiś film, nadrobić zaległości w serialach... posprzątać w kuchennych szafkach, zmienić pościel, przemeblować sypialnię - gwarantuję że coś w końcu pomoże :)

Jak czytać dużo i ILE to jest dużo.
Wydaje mi się, że czytam dużo - naturalnie jest to dość subiektywna opinia. Aktualnie "czytam" (raz na jakiś czas biorę do ręki mając nadzieję że mi się zachce) 123 książkę w tym roku, nie żeby to było jakieś bardzo istotne ale wiem, że dla wielu osób jest to liczba wręcz nieosiągalna. Nie zrozumcie mnie źle - NIEWAŻNE ile czytasz, ważne że czytasz. Jeśli przeczytasz jedną książkę w miesiącu - super! 3 w roku - też OK! Na jednej z facebookowych grup padło pytanie "Którą książkę w tym roku czytacie?" odpowiedzi były bardzo różne ale ludzie zaczęli mieć wątpliwości: "87 książek? Przecież to niemożliwe, chyba że ktoś nie ma pracy i obowiązków!". Ha! A właśnie że nie. Zauważyliście że im mniej mamy czasu tym lepiej go organizujemy? Jeśli wiemy, że w przeciągu kolejnych 10 lat nie będziemy mieć czasu żeby zasiąść w ciszy na kanapie i poczytać to szukamy innego wyjścia. Na czytanie więcej nie ma złotego środka. U mnie najlepiej sprawdza się jedna rzecz - zawsze mam ze sobą książkę i czytam kiedy tylko mogę. Dosłownie.
Smażę naleśniki? Nie muszę się w nie wpatrywać - stoję i czytam. Czekam w kolejce do lekarza? Czytam. Jadę pociągiem? Czytam. Jem śniadanie? Czytam.
Kolejną opcją są audiobooki - genialny wynalazek! Biorę prysznic? Słucham. Gotuję obiad? Słucham. Sprzątam w domu? Słucham.
Czy to wszystko odbywa się kosztem oglądania filmów i seriali? Tak, nie ma co ściemniać - od kiedy czytam więcej oglądam zdecydowanie mniej ale nie ma tu mowy o jakimkolwiek poświeceniu, przecież czytam bo lubię a nie 'bo muszę'. Oczywiście że duże liczby wzbudzają w nas jakiegoś rodzaju satysfakcję ale jednocześnie nie ma co się stresować - jeśli nie przeczytam w tym roku tych wymarzonych 130 książek to świat się nie zawali. Co z tego że ktoś przeczytał więcej od nas? Każdy czyta tyle ile chce i na ile mu pozwala czas, a jeśli ktoś czuje się lepszy bo czyta WIĘCEJ... to ja nie wiem jak mu pomóc ;)

Lista winowajców - kto ponosi odpowiedzialność za moje bankructwo po Black Friday.
Nie ma co się oszukiwać - jestem uzależniona. Mam na imię Ania, mam 28 lat i jestem książkoholiczką.
Od marca tego roku kupiłam prawie 300 książek - dobrze że jeszcze mam gdzie mieszkać i co jeść. Black Friday był dla mnie kolejną wymówką na kupienie książek których nie przeczytam przez kolejne 2 lata - no ale przecież przecena! Jakby tak przymknąć oko to można by powiedzieć że ja wręcz ZAOSZCZĘDZIŁAM! Przecież 20 książek to wcale nie tak dużo...
Jeśli kiedykolwiek założę konto na Patronite to znaczy że potrzebuje pomocy - poinformujcie odpowiednie władze, obiecuję że nie będę miała pretensji.
Ale jak to w życiu bywa - nic nie dzieje się bez przyczyny. To te całe 'jutuby' każą mi kupować te rzeczy! Naoglądam się pięknych okładek, nasłucham zachwytów i co ja biedna poradzę że muszę kupić.
Zanim zainteresowałam się blogowaniem i blogami książkowymi cała moja wiedza dotycząca książkowego świata pochodziła z YouTube a że nie chcę być bankrutem w pojedynkę więc oto kanały które polecam Wam z całego serca - oglądajcie a potem kupujcie. Założymy małą społeczność bezdomnych książkoholików i będziemy żyć w zgodzie i harmonii. Co z tego że pod mostem.
"Panie kirowniku! Będzie Pan tak dobry i dorzuci 5 złociszy bo nam do nowej powieści Sparksa brakuje"

Polskie kanały
1. Anita z Book Reviews
Czy Anitę trzeba komuś przedstawiać? Szaleńcze paplanda to jej znak rozpoznawczy, nikt nie przekona Was do przeczytania książki jak nasza naczelna Okładkowa Sroka :)
2.Ewa z Cat Vloguje
To jak Ewa potrafi zjechać książkę jest wręcz talentem - to po prostu trzeba umieć. Tutaj nie ma głaskania czytelniczych paździerzy.
3Ania i Marta czyli Bestselerki
Dziewczyny świetnie uzupełniają się nawzajem, bardzo miło się ich słucha i mimo że tarfiłam na nie dość niedawno to wiem że zostaję na dłuuuuuugo.

Kanały zagraniczne
1. Heather z Bookables
To pierwszy kanał książkowy który zasubsktybowałam - Heather poleciła mi masę książek które teraz uwielbiam i sama polecam innym.
2. Regan z Peruse Project
Krótko i na temat - mamy z Regan bardzo podobny gust czytelniczy i w większości przypadków podobają Nam się te same książki :)
3. Jessie z Jessie the reader
Czasem męski punkt widzenia jest o wiele ciekawszy niż ten który sama doskonale znam, do tego Jessie jest zabawny i poleca same hicioty!

Na dzisiaj to by było na tyle - jeśli macie jakieś kanały do polecenia to absolutnie się nie krępujcie, każdy zerknę i obadam.
Jak to u Was wygląda z tym czytaniem ostatnio? Wiem, że listopad często bywa cięższym miesiącem jeśli o to chodzi - łączmy się w bólu!


Muminki - Tove Jansson, powrót do przeszłości

Muminki - Tove Jansson, powrót do przeszłości

Witam, witam! Rozsiądźcie się wygodnie bo dzisiaj porozmawiamy trochę o jednej z moich najukochańszych bajek na świecie - bo nie jestem w stanie mówić o "Muminkach" tylko i wyłącznie w kontekście książek.
Wiem, że większość moich czytelników jest młodsza ode mnie, czasem dość znacznie więc teraz proszę się szybko przyznać kto pamięta Wieczorynkę? Nie chce teraz kłamać ale o ile mnie pamięć nie myli to Muminki leciały we wtorki, bo w poniedziałkowe wieczory mieliśmy przyjemność zasiadać do Smerfów. Czuje się teraz jak stary kapeć ale... za moich czasów nie było kanałów na których kreskówki leciały od zmierzchu do świtu więc Dobranocka aka Wieczorynka była wydarzeniem dnia, po którym było jasne i oczywiste że bez zbędnych dyskusji trzeba iść spać :)


UWIELBIAŁAM "Muminki" czego po dziś dzień nie może zrozumieć moja mama, zawsze słyszałam że ta bajka jest taka szaro-bura, taka smutna jakaś... no i ta straszna Buka! Mi ten specyficzny klimat kompletnie nie przeszkadzał, podobało mi się to że wszystko nie jest takie kolorowe i cukierkowe. 
Wredna, rudowłosa dziewczynka skradła moje serce, a jako że byłam najmłodsza w domu -  moja rodzina bardzo szybko uznała że to wykapana JA i zostałam oficjalnie okrzyknięta Małą Mi.
Buka? Nigdy się jej nie bałam - przecież ona tylko chciała trochę miłości i ciepła! Oczywiście rozumiem, że robiła to w bardzo creepy sposób, bo jeśli pojawiasz się znikąd, nic nie mówisz i czatujesz przed czyimś domem godzinami no to nie dziw się później że ludzie uciekają na sam dźwięk Twojego imienia. 
Ale nie martwcie się, to nie tak że byłam wolna od strachu - w końcu ktoś chory wymyślił hatifnatów! Te dziwne ludziki z wyłupiastymi oczami sprawiały że za każdym razem gdy pojawiały się na ekranie miałam ciarki na całym ciele. To było dopiero straszne!
Na koniec wisienka na torcie - Włóczykij, czyli moja pierwsza bajkowo-książkowa miłość ❤
Chodzący ideał - wyluzowany, mądry, pomocny i wiecie taki jakiś... dojrzały (lol) Wszystkim zawsze było smutno jak zimą wyruszał na południe ale równie mocno cieszyli się jak powracał na wiosnę. Z wiekiem stwierdzam, że Włóczykij to moja bratnia dusza - stereotypowy introwertyk, który woli siedzieć sam przy ognisku popijając kawkę i kontemplować o sensie życia niż latać z Muminkiem i niemożliwie głupią Migotką po łące.


Bardzo długo nie wiedziałam, że bajka którą tak uwielbiałam powstała na podstawie serii książek autorstwa genialnej Tove Jansson. Pewnego dnia moja mama przytachała do domu kilka książeczek które wtedy (wczesne lata 90) w moim mieście można było kupić jednie na Dworcu Głównym i ... kompletnie przepadłam. Niestety nie posiadam już tych książeczek bo niszczyły się bardzo szybko a potem jeszcze przeszły przez ręce mojej siostrzenicy więc zostały z nich strzępy a z tego co mi się wydaje są one teraz praktycznie nie do kupienia :(
Dopiero jako osoba dorosła przeczytałam 9 oficjalnych opowiadań o przygodach Muminków i przyznam się że byłam pełna obaw - nie chciałam żeby okazało się że to wszystko co pamiętam z dzieciństwa nie jest już takie rewelacyjne po 20 latach. 
Spoiler - dalej jest MEGA.
Z ostatnim opowiadaniem "Dolina Muminków w listopadzie" czekałam do listopada bo... no wiadomo tak?
Dolina Muminków w LISTOPADZIE.
Tym razem rodzinę Muminków odwiedzają wszyscy przyjaciele, którzy mieli dość jesiennej chandry  w pojedynkę, jednak na miejscu okazuje się że gospodarzy nie ma w domu i nikt nie wie co się z nimi stało... :O

Zachęcam Was po sięgnięcie po któreś z opowiadań, można je czytać w dowolnej kolejności i nie zajmują zbyt wiele czasu a przenoszą nas na chwilę do Doliny Muminków w której spotykamy przyjaciół z dawnych lat :)
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się pojechać na wycieczkę do Naantali na południu Finlandii żeby zwiedzić prawdziwy dom Muminków, umarłabym ze szczęścia.

Lubiliście Muminki? Wiem, że to nie jest pozycja dla każdego dlatego z przyjemnością poczytam o Waszych ulubionych bajkach z dzieciństwa!

Marudnik, czyli ponarzekajmy o książkach

Marudnik, czyli ponarzekajmy o książkach

 Tak, wszyscy wiedzieliśmy, że w którymś momencie do tego dojdzie – czas sobie trochę ponarzekać! W gruncie rzeczy to będę takim trochę haterem ale w związku z tym że to mój własny, osobisty blog to nazwiemy to kulturalnie : „wyrażaniem swojej negatywnej opinii w nadzieją na poprawę”.
Nie jestem typem osoby której wszystko przeszkadza, wydaje mi się że mam dość wysoki próg tolerancji jeśli chodzi o różnego rodzaju dziwności i odchylenia ale... No właśnie. ALE. Są rzeczy których w książkach już nie mogę znieść bo albo były kiczowate od początku, albo się już przejadły. Jako okładkowa sroka, nie byłabym sobą gdybym nie przyczepiła się również do oprawy graficznej oraz formy wydania niektórych książek.
Do dzieła!



- TREŚĆ -

1.  Trójkąty miłosne
Podobno gdzieś żyją ludzie których ten motyw jeszcze nie denerwuje - i ja to w pełni szanuje bo trzeba być bardzo wytrwałym żeby w dalszym ciągu znosić dziwną, emocjonalną szamotaninę która nigdy nie miałaby miejsca w rzeczywistości. Nie zrozumcie mnie źle, czytałam książki w których ten trójkąt nie był denerwujący a mam wrażenie że to ma miejsce tylko wtedy kiedy jedna z osób zamieszanych w tą relacje po prostu skrywa swoje uczucia i pozostała dwójka o tym nie wie. Co nie zmienia faktu, że to po prostu jest poroniony pomysł na wątek romantyczny. Wszystko można zrobić dobrze albo źle - idealnym przykładem tego złego są "Pamiętniki Wampirów" (zarówno książka jak i serial) gdzie dziewczyna na zmianę jest zakochana w jednym z braci. Raz jest z tym, a raz z tamtym. Czasem z żadnym ale wtedy obaj panowie grzecznie czekają aż wybranka ich serc zdecyduje się którego woli. Że co? Kto to w ogóle wymyślił?!

2. Bad boy 
Niebezpieczny, tajemniczy i powalająco przystojny - no majtki same spadają. Ale cóż to... pod tą twardą i bezwzględną powłoką znajduje się małe, zranione serduszko które tylko czeka aż ktoś je pokocha <3
NIE. Nie, nie i jeszcze raz NIE. Czy ja jestem jakaś nienormalna? A może to już starość? Bo kompletnie nie rozumiem jak zdrowa psychicznie kobieta może chcieć wplątać się w związek z takim mężczyzną. Skąd bierze się ta niezrozumiała potrzeba opiekowania się jakimiś zwyrolami? Mam dość bohaterek które są przekonane że one są w stanie sprowadzić tego poprańca na dobrą drogę i dzięki nim stanie się chodzącym ideałem.
Dzieci uciekają na jego widok? Szczeniaczki przestają merdać ogonkami jak pojawia się na horyzoncie? Nawet okoliczne żule boją się zapytać i 'pisiąt' groszy? Nie szkodzi - ja zwalczę jego demony swoim gorącym uczuciem!
Ja bym takie kobiety pakowała w kaftan.

3. Brak sensu w działaniach bohaterów
Nie chodzi mi u o jakieś poważne luki w fabule - bardziej o takie małe, niepozorne sytuacje które są momentami tak bezsensowne że to się w głowie nie mieści. Bohater siedzi sam w pokoju i urządza godzinny monolog - na głos. No pewnie, nie ma nic dziwnego w gadaniu do siebie, przecież czasem trzeba porozmawiać z kimś inteligentnym, prawda? Innym razem nastolatka nagminnie ucieka z domu przez okno - CO JEST NIE TAK z jej rodzicami? Czy ktoś z Was uciekał z domu przez okno? Gdybym chociaż raz uciekła z domu to bałabym się wrócić przez miesiąc bo mama by mnie chyba zabiła po powrocie. Ciekawym motywem jest tez omyłkowe wysyłanie maila do wszystkich z listy kontaktów albo do szefa - na prawdę? O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć taką sytuacje z smsem to z mailem brzmi to co najmniej kretyńsko. Rozumiem, że niektóre tego typu zabiegi stosuje się aby popchnąć akcję do przodu albo zostawić sobie furtkę do rozwinięcia historii ale trzeba to robić bardzo umiejętnie.



- WYGLĄD -
1. Paskudne okładki
Ja nie wiem czy Wy macie tyle czasu żeby wysłuchać wszystkiego co ma na ten temat do powiedzenia więc będę się streszczać. DLACZEGO? Dlaczego niektóre okładki są takie paskudne że aż krwawią oczy? W pełni rozumiem, że piękno to pojęcie względne ale wszystko ma jakieś granice do cholery! Nie znoszę gdy na okładkach są po prostu zwykłe zdjęcia ludzi, wygląda to mega prostacko i sprawia że wszystkie książki z takimi okładkami wyglądają jakby były jedną i tą samą pozycją. A już krew mnie zalewa kompletnie jak książka która w oryginale ma najpiękniejszą okładkę jaką moje oczy widziały a polski wydawca postanawia zaserwować Nam jakiś graficzny koszmarek. Wiem, że to na pewno ma coś wspólnego z prawami autorskimi, okładka nie może być identyczna bla bla bla - ale przecież można zrobić coś podobnego tak? Albo najzwyczajniej w świecie - cokolwiek innego byle było ŁADNE. Część z Was powie, że to treść jest najważniejsza - oczywiście, ale nikt mi nie powie że jak widzi w księgarni paskudną okładkę to czuje się zachęcony do zakupu. Polski rynek wydawniczy jest o wiele mniejszy niż amerykański więc zrozumiałe jest to, że nie mamy do wyboru wielu różnych wydań jednej książki ale przecież można zrobić coś raz i dobrze.
P.S. Okładki filmowe nie powinny istnieć, w 98% przypadków to straszliwe zło.

2. Miękka czy twarda oprawa?
Ja jestem zdecydowanie zwolenniczką książek w twardej oprawie, wiem że gdy książka jest na prawdę gruba to ta twarda okładka bardziej przeszkadza niż pomaga ale to już inna sprawa - książki które mają 1000 stron nie powinny być w jednym tomie. Skusiłam się na przykład na trylogię "Władcy Pierścieni" właśnie w takiej formie i jest to straszliwa porażka.
Jednocześnie nie mam nic przeciwko miękkiej okładce bo sama posiadam wiele takich książek ale wiecie dlaczego? BO NIE WYSZŁY W TWARDEJ OPRAWIE! Nikt nie dał mi wyboru, po prostu uznano że ten tytuł nie wyjdzie z twardą okładką i cała ludzkość musi się z tym pogodzić. No ja się nie godzę i jak widzicie mam niemożliwy ból du*y z tego powodu. Wydaję na książki swoje własne, zarobione pieniądze i nie mam problemu zapłacić więcej za twardą okładkę - więc dlaczego ktoś mi to uniemożliwia?

3. Kosmetyka
⬧ Brak tej tasiemki, która pewnie jakoś się nazywa ale ja nie mam o tym pojęcia. To niby taka pierdoła ale jako, że nie jestem ogromną fanką zakładek i nie lubię jak walają się po całym domu to zawsze korzystam z tej wstążki. Jeśli książka kosztuje 50zł, jest w twardej oprawie, pięknie ilustrowana, "ach" i "och" to na prawdę trzeba przyżydzić na kawałku materiału?

⬧ Brak numeracji w przypadku serii książkowych. Dla mnie najwygodniej byłoby gdyby takie oznaczenie pojawiało się na grzbietach ale wiem że niektórym się to nie podoba. Czasem nawet w środku książki nigdzie nie możemy doczytać się którą część trylogii właśnie trzymamy w ręce.

⬧ Grzbiety które do siebie nie pasują. Nie chcę nawet wspominać o zmianie szaty graficznej w środku serii bo nie chcę podnosić sobie ciśnienia. Widzieliście kiedyś serię która stoi ładnie obok siebie - 1 część OK, 2 część OK, 3 część... ma imię i nazwisko autora o 0,5cm niżej niż w przypadku poprzednich książek. DLACZEGO? Dla ludzi którzy do tego dopuścili jest specjalne miejsce w piekle.


Nie będę Was okłamywać - mocno się dzisiaj ograniczyłam w moich narzekaniach ale kto wie, może dzięki temu jeszcze powrócę do tego typu postów? Ktoś kiedyś powiedział, że "narzekanie jest cnotą" i ja to kupuje :)
Napiszcie co Was wkurza w szeroko pojętym temacie książek - dajcie upust emocjom!





Przybij 5! Ulubione książki "dla dorosłych" (nie, nie TAKIE świntuchu!)

Przybij 5! Ulubione książki "dla dorosłych" (nie, nie TAKIE świntuchu!)

Co to była za strrraszliwie trudna misja! Wybrać TYLKO 5 książek?! Prawdziwa mordęga. Ale ale... koniec końców postanowiłam że takich 'piątek' będzie więcej, więc dzisiaj ograniczyłam się tylko do książek które skierowane są do starszego czytelnika. Literatura dziecięca, młodzieżówki oraz serie książkowe będą miały jeszcze swoje 5 minut (czy nawiązywanie do liczby 5 zdążyło już Was zirytować? :D )
Z premedytacją na liście nie pojawiła się moja ukochana "Jane Eyre" ale o niej wspominałam dość niedawno o tu --> <klik>, więc nie chciałam się powtarzać.
Wybrałam pozycje, które w pewnym momencie zrobiły na mnie ogromne wrażenie i raz na jakiś czas z przyjemnością do nich wracam. Oczywiście polecam je wszystkim, zawsze i wszędzie!


1. Chłopiec z latawcem – Khaled Hosseini
Był czas kiedy "sprowokowana" sytuacją polityczną w Europie, postanowiłam sięgnąć po książki w klimatach muzułmańskich/islamskich żeby zapoznać się z tą tak odmienną od naszej kulturą i nie karmić się jedynie tym co serwuje mi telewizja. Po kilku pozycjach z gatunku literatury faktu przyszedł czas na prozę i wtedy w moje ręce wpadł "Chłopiec z latawcem", który sprawił że bez zastanowienia sięgnęłam po pozostałe dzieła Hosseiniego. Książka opowiada o przyjaźni dwóch chłopców z Afganistanu w latach 70. Jeden z nich - Amir, chcąc zaimponować ojcu bierze udział w zawodach latawców, pomaga mu przy tym Hasan który jest jego służącym i towarzyszem zabaw. W skutek straszliwych zwrotów akcji Hasan zostaje brutalnie zaatakowany przez miejscowych bandziorów. Świadkiem tego zdarzenia jest Amir który nie ma odwagi zareagować i pomóc przyjacielowi. Ścieżki chłopców rozchodzą się, lecz Amir nigdy nie wybaczył sobie swojego tchórzostwa i zdrady. Wiele lat później już jako dorosły mężczyzna postanawia odszukać Hasana i wynagrodzić mu jego krzywdy, mając nadzieję że jeszcze nie jest za późno.
Książka porusza dogłębnie, szokuje i wzrusza - podobnie jak wszystkie dzieła tego autora.

2. Służące – Kathryn Stockett
To pierwsza (i jedna z bardzo nielicznych) książek które oceniam 10/10. Wspominałam już na blogu wielokrotnie, że bardzo ciągnie mnie do motywów rasizmu/niewolnictwa/segregacji rasowej - a to wszystko zapoczątkowały właśnie "Służące". Z jednej strony w jest w mniej masa humoru, bo czarne kobiety pracujące za grosze u białych bogaczy musiały jakoś radzić sobie z trudami dnia codziennego, a ratowały je tylko żarty i narzekanie na swoje wyniosłe i aroganckie pracodawczynie. Natomiast z drugiej strony książka doskonale przedstawia realia tamtych czasów - podział ludzi na lepszych i gorszych jedynie ze względu na kolor ich skóry. Widzimy z jakim traktowaniem spotykały się tytułowe służące i ile kosztowało je znoszenie tego w milczeniu z uśmiechem na ustach. Na szczęście w książce znajdujemy kilka postaci które przywracają Nam wiarę w ludzkość i sprawiają że książka nie pozostawia po sobie gorzkich wspomnień.

3. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding
Czy są na sali ludzie, którzy nigdy nie słyszeli o nieporadnej Bridget? Wydaje mi się, że nie. Nawet jeśli poznaliście losy jednej z moich ukochanych bohaterek literackich za sprawą filmu to też dobrze! Co nie zmienia faktu, że warto zapoznać się również z literackim pierwowzorem. O ile mnie pamięć nie myli, to była pierwsza książka dzięki której zaśmiałam się w GŁOS podczas czytania, a wszyscy wiemy że to nie zdarza się zbyt często. Szczerze wierzę że w każdej z Nas jest odrobina takiej Bridget nad którą staramy się w sekrecie zapanować raz na jakiś czas.
Gdy pierwszy raz przeczytałam "Dziennik" byłam jeszcze nastolatką ale już wtedy pamiętam, że Bridget z całą masą swoich wad wydawała mi się genialną kobietą i trochę liczyłam że kiedyś tez taka będę - zabawna, uparta i pewna siebie. Z wiekiem okazało się, że faktycznie jestem trochę jak Bridget - pakuje się w totalnie żenujące sytuacje, nie potrafię zgubić tych paru kilo nadwagi a moja mama po dziś dzień krytykuje moje ubrania ;)


4. Niewybaczalne – Isabel Wolff
Czy mówiłam już, że uwielbiam książki których akcja dzieje się (chociaż częściowo) podczas II Wojny Światowej a akcję obserwujemy z perspektywy dwóch bohaterów w dużym odstępie czasu? Tak, mówiłam? No to mówię jeszcze raz :) Po "Niewybaczalne" sięgnęłam całkowicie przypadkiem i na ślepo, bo nie miałam zielonego pojęcia o czym jest ta książka. Jak to dobrze czasem zaryzykować. Głównymi bohaterkami książki są dwie kobiety, które zmagają się z duchami przeszłości. Obie są przekonana że wskutek podjętych kiedyś decyzji, dopuściły się niewybaczalnych czynów o których nie mogą zapomnieć. Klara opowiada jak podczas zesłania do obozu na Jawie, aby przetrwać robiła rzeczy z których nie jest dumna. Okazuje się, że dramat który rozegrał się w życiu Jenni, dziesiątki lat później jest dość podobny do tego co spotkało Klarę.
Bardzo poruszające historie przedstawione w niebanalny sposób. Po raz kolejny jest to pozycja która zapoczątkowała moją miłość do jakiegoś konkretnego motywu w literaturze, jednocześnie podniosła poprzeczkę bardzo wysoko.

5. Ojciec Chrzestny – Mario Puzo
Taka gruba książka? O gangsterach? To te nudne filmy były na jej podstawie?
Tak, wiem. "Ojciec Chrzestny" może zniechęcać wieloma elementami ale nie zrażajcie się!
Jest gruba ale czyta się ją z zapartym tchem i nim zdążymy się zorientować już jest koniec. Puzo ma bardzo lekkie pióro, dzięki czemu wręcz suniemy przez akcje.
Nie da się ukryć, że książka jest o mafii ale wydaje się Wam że gangsterka to nie jest temat który mógłby Was zainteresować - możecie się mile zaskoczyć! "Ojciec Chrzestny" tak na prawdę bardziej przedstawia losy rodziny należącej do mafii, niż samych interesów które prowadzi. Obserwujemy zmagania Dona Corleone który stara się za wszelką cenę zapewnić swoim bliskim wszystko to czego sam nie posiadał, do tego dochodzą różne nieporozumienia między rodzeństwem i książka gotowa.
Film... mnie osobiście bardzo się podobał ale sama znam wiele osób które nie były zachwycone. Jeśli należycie do tej drugiej grupy odbiorców to książka może być strzałem w dziesiątkę. Ekranizacja ma dość wolne tempo i może znudzić mniej cierpliwego widza, w książce natomiast nie ma przestojów a akcja wciąga tak, że czasem ciężko odłożyć książkę żeby normalnie zjeść obiad.


Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia chociaż po jedną z moich propozycji, a jeśli czytaliście którąś z powyższych książek to dajcie znać co o niej myślicie.
Z chęcią również poczytam o Waszych ulubionych książkach - zobaczycie jakie to "łatwe"! :)
ZAPOWIEDŹ: WIEŻA - Daniel O'Malley

ZAPOWIEDŹ: WIEŻA - Daniel O'Malley

Wkrótce na moim blogu pojawi się recenzja świetnego debiutu amerykańskiego autora, kończę już czytać więc uwierzcie - jest na co czekać! Wydaje mi się, że jestem dość wybrednym czytelnikiem i wprost UWIELBIAM się czepiać a tymczasem z rozdziału na rozdział jestem coraz to milej zaskoczona :O
Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o okładce... czy ona nie jest piękna?
Chciałabym jeszcze uprzejmie donieść, że to jest PIERWSZY TOM, więc zagorzali fani pojedynczych pozycji mogą teraz wspólnie przewrócić oczami ;)

Premiera już 29 listopada!



Tytuł: Wieża
         
Tytuł oryginalny: The Rook

Autor: Daniel O'Malley

Data premiery: 29 listopada 2017

Ilość stron:
 422

Gatunek: fatnasy/thriller

Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc



O Autorze:
Dan O’Malley - ukończył Uniwersytet w Michigan i zdobył tytuł magistra historii średniowiecznej na Uniwersytecie w Ohio. Potem wrócił do domu rodzinnego, do Australii. Obecnie pracuje  w Australijskim Biurze Bezpieczeństwa Transportu, pisząc wiadomości prasowe w sprawie rządowych dochodzeń na temat katastrof lotniczych i skradzionych łodzi.



Takiej książki jeszcze nie czytaliście!

Połączenie mrocznego urban fantasy z thrillerem paranormalnym i komedią. Niespotykany dotąd koktajl gatunkowy, na punkcie którego oszaleli czytelnicy na całym świecie, a najczęściej stawianym przez recenzentów pytaniem jest: „Dlaczego nie poznałem Wieży wcześniej?!”.
Jeżeli wydaje Wam się, że w literaturze powiedziano już wszystko, widocznie nie znacie jeszcze imponującego debiutu Daniela O’Malleya. Ta pokręcona, trzymająca w napięciu i inteligentna opowieść zabierze Was do świata, jakiego nie jesteście sobie w stanie nawet wyobrazić. A kiedy już do niego wkroczycie – nie będziecie chcieli wracać.

Myfanwy Thomas budzi się w parku w Londynie otoczona martwymi ciałami. Niczego nie pamięta, więc jej jedyną nadzieją na przetrwanie jest zaufanie instrukcjom, które zostawiła w kieszeni jej poprzedniczka. Wkrótce dowiaduje się, że jest Wieżą – wysoko postawionym członkiem sekretnej organizacji, która chroni świat przez nadnaturalnymi zagrożeniami. Ale wewnątrz organizacji jest zdrajca, który pragnie jej śmierci. 
Walcząc o własne bezpieczeństwo, Myfanwy trafia na osobę z czterema ciałami, apodyktyczną kobietę, która może wejść w jej sny, sekretny ośrodek szkoleniowy, gdzie dzieci przekształca się w zabójczych wojowników i spisek większy, niż mogłaby sobie wyobrazić. 

Zaskakująca i zabawna, Wieża jest szokująco pomysłowym debiutem, skierowanym do czytelników, którzy lubią powieści szpiegowskie z dawką fioletowego szlamu.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      opis wydawnictwa


"Całkowicie przekonująca i absorbująca – w całości przemyślana i często zabawna. Pewny i dojrzały styl. Nawet ci podstarzali, znużeni i cierpiący na deficyt uwagi krytycy będą zachwyceni." (Time, Lev Grossman)
                                       
"Tempo tej zabawnej, zajmującej powieści nigdy nie zwalnia… Niemal idealny nadnaturalny thriller… Niespodziewane rzeczy dzieją się prawie na każdej stronie. Nie zaczynaj tej książki, jeśli nie masz czasu, bo nie będziesz mógł jej odłożyć." (Library Journal, David Keymer)
"Zręcznie rozciągnięta cienka linia między fantastyką, thrillerem i parodią. O’Malley jest bystrym pisarzem, bez wysiłku przeskakującym pomiędzy komedią a akcją. Jest tu wiele miejsca na kontynuację, której czytelnicy bez wątpienia będą się domagać, jeszcze zanim w ogóle skończą tę książkę." (Booklist, David Pitt)
"Imponujące… Cięty dowcip, zaskakujące zwroty akcji i inteligentna, choć niecodzienna fabuła skazują tę książkę na sukces." (Publishers Weekly)

"Narracja O’Malleya jest przyprawiona szelmowskim humorem, społecznymi komentarzami i ironiczną, dwuwarstwową samoświadomością, dzięki czemu fani uwierzą, że Buffy postrach wampirów połączyła się z Pogromcami duchów." (Kirkus) 

Historia Pszczół – Maja Lunde, można zapobiec katastrofie

Historia Pszczół – Maja Lunde, można zapobiec katastrofie

Pszczoły są istotami którym zazwyczaj nie poświęcamy zbyt wiele uwagi, do momentu gdy przelatują nam tuż przed twarzą i przyprawiają Nas o palpitacje serca. Tymczasem rola tych owadów w naszym życiu jest niezwykle ważna – i nie, nie mówię tutaj o produkcji miodu ;)

Nie będą Was zanudzać procesem zapylania roślin i zbierania nektaru ale w telegraficznym skrócie – jeśli pszczoły nie zapylają roślin, nie dają one plonów przez co zarówno my jak i zwierzęta nie mamy co jeść. Jak się tak nad tym zastanowić, brzmi to dość mrocznie. Gorszy od tego jest jedynie fakt, że w ostatnim czasie zaobserwowano zwiększone wymieranie pszczół w USA i Europie Zachodniej. Podejrzewa się, że jest ono spowodowane pestycydami stosowanymi przez hodowców podczas kwitnięcia roślin. Po raz kolejny człowiek poprzez swoją ingerencję w naturę, doprowadza do katastrofy.


Tym oto iście biologicznym wstępem, chciałam wprowadzić Was w klimat „Historii pszczół”. Nie bójcie się, to nie jest poradnik/encyklopedia/reportaż – nic z tych rzeczy! Książka przedstawia Nam historię trójki osób, żyjących w innych czasach, w innych krajach a jedyną rzeczą która ich łączy są... tak, pszczoły. Bardzo żałuję, że książka musiała swoje odleżeć na mojej półce bo pochłonęłam ją w ciągu dwóch dni, lubię pozycje które w przystępny i ciekawy sposób – prawie że „niechcący” pozwalają Nam zdobyć wiedzę na temat który wcześniej nigdy nie zaprzątał naszych myśli.

William, Anglia 1852r.
Melancholijny mężczyzna prowadzi sklep z nasionami ale jego prawdziwą pasją jest pszczelarstwo, którym pragnie zainteresować swojego jedynego syna Edmunda – niestety z marnym skutkiem. Ku zdziwieniu Williama, pszczoły bardzo pasjonują jedną z jego córek która poświęca się im kompletnie. Dziewczyna razem z ojcem opracowuje nowy, lepszy model ula który ma ułatwić pracę pszczelarzy oraz usprawnić zbieranie miodu na całym świecie. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie fakt, że takich wynalazców jak oni jest więcej...

George, USA 2007r.
Pszczelarstwo jest zawodem którym rodzina Georga trudniła się od dziesiątek lat. Mężczyzna podchodzi do swojej pracy z pasją i oddaniem, każdy rój traktuję jak osobną rodzinę którą się opiekuje. Również w tym wypadku, ojciec stara się zaszczepić miłość do pszczół w swoim synu. Tom jednak marzy o tym aby być dziennikarzem, a zajmowanie się pasieką ojca nie jest spełnieniem jego marzeń. Pewnego dnia świat Georga przewraca się do góry nogami, bo podczas doglądania swojej hodowli odkrywa, że wszystkie jego pszczoły są martwe. Mężczyzna stara się naprawić szkody, lecz nie wie, że to dopiero początek jego problemów.

Tao, Chiny 2098r.
Konstrukcja społeczeństwa w 2098r. jest zupełnie inna od tej która jest Nam obecnie znana. Ogromna ilość obywateli od najmłodszych lat zostaje szkolona po to by w przyszłości zostać zapylaczami. Pszczoły są owadami których ludzie nie widzieli od lat, po wielu kryzysach wypracowano system w którym właśnie zapylacze pełnią ich funkcję. Jest to bardzo żmudną i ciężka praca, w dodatku wynagrodzenie ledwo pozwala na wiązanie końca z końcem. Tao, która nigdy nie pogodziła się ze swoim losem stara się sprawić aby jej syna Wei-Wena spotkała lepsza przyszłość. Pewnego razu, podczas spaceru, chłopiec w niewyjaśnionych okolicznościach traci przytomność. Gdy rodzice przywożą syna do szpitala, widzą go po raz ostatni. Tao podejrzewa że władze mogą mieć z tym coś wspólnego. Kobieta wyrusza na poszukiwania swojego syna i odkrywa nieprawdopodobną tajemnicę skrywaną przez rząd.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest to, że historie wszystkich naszych bohaterów łącza się w którymś momencie. Wbrew pozorom nie są dla siebie zupełnie obcymi ludźmi, a elementy układanki powoli składają się w całość.

Kompletnie nie spodziewałam się, że ta historia mnie tak zainteresuję. Dogrzebałam się nawet do akcji "Adoptuj pszczołę" którą prowadzi Greenpeace Polska. Można adoptować dowolną ilość pszczółek i przyczynić się do tworzenia lepszego świata w którym pszczoły nie będą narażone na toksyczne pestycydy. Może wspólnie nie doprowadzimy do tego co spotkało Tao :)

--> ADOPTUJ PSZCZOŁĘ <--



FILM lepszy od KSIĄŻKI? #1

FILM lepszy od KSIĄŻKI? #1


Tak, dobrze przeczytaliście. Nie jest to dość popularna opinia, zdaję sobie z tego sprawę ale wszyscy doskonale wiemy, że RAZ na JAKIŚ czas zdarza się taki film który po prostu jest lepszy. Film który sprawia, że po przeczytaniu książki na której bazował myślimy sobie „Jak ktoś zrobił takie arcydzieło z tak słabego materiału? Geniusz!”. Musimy również pamiętać, że istnieje ogromna różnica między ekranizacją a adaptacją filmową. Jestem przekonana, że znaczna większość z Was doskonale wie na czym polega różnica ale dla tych paru zdezorientowanych istot, w telegraficznym skrócie powiem o co chodzi: 
- ekranizacja jest wiernym pod względem zarówno treśći jak i formy przełozeniem dzieła literackiego na ekran filmowy.
- adaptacja filmowa jest luźnym przełożeniem dzieła literackiego na ekran filmowy, reżyser jedynie inspiruje się motywem, postaciami bądź tematem książki.

Bardzo często jeśli oglądamy film, który powstał NA PODSTAWIE naszej ukochanej książki dostajemy białej gorączki gdy bohaterowie wyglądają inaczej, wiele wątków zostaje pominiętych a czasem nawet zakończenie jest zupełnie inne (czyt. „Bez mojej zgody”). Niestety moi drodzy, takimi prawami właśnie rządzi się adaptacja filmowa. Mnie również czasem zalewa krew jak widzę, że ktoś ‘bezcześci’ moje ulubione powieści tylko po to, żeby film wpisywał się lepiej w wymagania które stawia Hollywood. 


Nie wiem czy komukolwiek będzie dzięki temu lepiej, ale rozczarowanie działa w obie strony. Bardzo często gdy obejrzymy rewelacyjny film, jesteśmy pod ogromnym wrażeniem więc gdy tylko dowiadujemy się, że powstał na podstawie książki – czym prędzej chcemy zabrać się za jej czytanie! W tym właśnie momencie następuje niekończące się pasmo rozczarowań... Jako ludzie zakochani w książkach, żyjemy w przekonaniu że to własnie one są ZAWSZE lepsze od filmu i nie może być inaczej. Okazuje się jednak, że od każdej reguły są jakieś wyjątki. Dzisiaj chciałam podzielić się z Wami kilkoma filmami które bardzo lubię i dopiero po ich obejrzeniu zabrałam się za ich literackie pierwowzory. Rozpaczy nie było końca!
Uprzejmie ostrzegam, że będą spoilery!
Nie jestem w stanie napisać co mi się nie podobało jeśli nie zdradzę o czym był film/książka.


Fight Club/Podziemny krąg
Film: Jeden z moich ulubionych filmów ever. „Podziemny krąg” jest bardzo mrocznym, dziwnym i specyficznym filmem. Jack znajduje się na życiowym zakręcie, jego życie zmienia się o 180 stopni gdy pewnego dnia poznaje Tylera, który według głównego bohatera jest wszystkim tym czym on chciałby być. Nasze życie też się zmienia gdy pod koniec filmu odkrywamy że obaj panowie to JEDNA i ta sama osoba :O Montaż jest super, świetny klimat, rewelacyjne kreacje bohaterów.
Książka: Słabo. Na pewno byłoby lepiej gdybym nie miała do porównania filmu. Cała fabuła jest skomplikowana i zawiła, wymaga więc umiejętnego poprowadzenia narracji czego mi zabrakło. Do tego 'rozdwojenie jaźni' głównego bohatera które BARDZO ciężko uchwycić na piśmie, moim zdaniem również nie wyszło a to w sumie główny wątek. Cała postać Tylera jest nijaka, książka jest bardzo chaotyczna i jestem przekonana, że gdybym nie oglądała wcześniej filmu to kompletnie nie zrozumiałabym o czym ona jest.

The Shawshank Redemption/Skazany na Shawshank
Film: Jak ktoś nie widział, to w tej chwili rzuca wszystko i ogląda a potem wraca, żeby opowiedzieć jak było. Film jest petardą, świetnie przedstawione postacie, gra aktorska zwala z nóg a do tego narratorem jest sam Morgan Freeman. Film świetnie przedstawia więzienne realia oraz pozwala Nam śledzić wewnętrzną przemianę głównego bohatera.
Książka: Prawdopodobnie większość z Was wie, że autorem pierwowzoru jest Stephen King ale kto z Was wie że „Skazany na Shawshank  to... krótkie opowiadanie? Ja długo nie mogłam uwierzyć, że taki rewelacyjny film powstał w oparciu o zaledwie 90 stronicowy tekst. Długość miała tutaj spore znaczenie bo niestety ale wielu rzeczy mi zabrakło - nie miałam czasu poczuć klimatu historii, za mało było wewnętrznych rozterek głównego bohatera, przyjaźń między Andym i Rudym (granym przez M. Freemana) zdaje się nie mieć większego znaczenia, a szkoda.



Forrest Gump
Film: REWELACJA. Uwielbiam ten film i mogę go oglądać w kółko do końca życia. Znam go na pamieć a i tak zawsze beczę jak dziecko gdy Forrest stoi nad grobem Jenny. Wszystkie nawiązania do popkultury są mistrzowskie. Tom Hanks wykreował postać wszech czasów, która zostanie zapamiętana w historii kina na zawsze. Kochamy Forresta, kibicujemy mu, cieszymy się z nim i razem z nim płaczemy.
Książka: Yyy... powiem tak: nie czytajcie tego. Książka jest porażką. Forest jest zdrowym chłopcem, dorasta i zostaje astronautą. W kosmosie spotyka małpę która prawie zostaje zjedzona... Jakiś koszmar. Książka nie ma praktycznie nic wspólnego z filmem, nie wiem jakim cudem na podstawie takiego badziewia powstał tak świetny film. 

The Notebook/Pamiętnik

Film: W >tym pościewspominałam, że zawsze wole filmy na podstawie twórczości Sparksa od samych książek i tak było również w przypadku "Pamiętnika". Wielka, cudowna, szaleńcza miłość która przezwycięża wszelkie trudności stawiane jej przez los. Noah, grany przez Ryana Goslinga lata temu zawładnął moim młodzieńczym sercem i to wcale nie za sprawą wyglądu. Szarmancki, zabawny, oddany - czego chcieć więcej? ;)
Książka: Nie jest źle. Powiedziałabym nawet, że gdybym nie obejrzała filmu to mogłoby być całkiem dobrze. Ale stało się inaczej <3 Zabrakło mi emocji, wszystko było mniej intensywne a kompletną klapą jest to, że praktycznie od samego początku wiemy że para staruszków z którą mamy chwilami do czynienia to właśnie główni bohaterowie... O ile lepiej czytałoby się tę książkę gdybyśmy nie wiedzieli o tym do samego końca? 



Oczywiście to są moje subiektywne opinie i na pewno znajdzie się masa osób która się ze mną nie zgodzi i bardzo dobrze - bo jaki świat byłby nudny gdyby wszyscy się ze sobą zgadzali.
Bardzo chętnie poznam Wasze typy które świetnie wpisałby
się w temat dzisiejszego posta, koniecznie się nimi podzielcie :)



Copyright © 2014 booklicity , Blogger